Żydzi amerykańscy mają swobodę, aby robić wiele rzeczy, które nie były dla nas tak łatwo dostępne na przestrzeni historii; mamy prawo w ogóle niczego nie praktykować i nie przestrzegać, ignorować nawet najświętsze obrzędy, jeśli mamy inne poglądy. Mamy swobodę wychodzić do czytania zwojów Tory w synagodze – nawet jeśli jesteśmy kobietami (w niektórych odłamach judaizmu), i brać udział w wielu uroczystościach i modlitwach, które wcześniej były domeną wyłącznie mężczyzn. Mamy prawo być homoseksualistami, buddystami, żenić się i wychodzić za mąż za ludzi, którzy nie tylko nie są Żydami, ale nie mają najmniejszego zamiaru stosować się do zasad Judaizmu. Wolno nam tak wiele tylko pod jednym warunkiem – nie mamy prawa wierzyć w Jeszua.
To stanowi dla mnie problem.
Jak już wcześniej wspomniałam, moja żydowska tożsamość, przejawiała się jedynie w zewnętrznej formie. Nie miała udziału wewnątrz mnie, abym mogła wierzyć, że to faktycznie dotyka mojego życia. Świadomość tego, że krew pokoleń Lewiego i Judy płynie w moich żyłach, nie dawała mi odczucia jakiegokolwiek związku z tymi ludźmi, żyjącymi dawno przede mną. Byłam częścią ich tradycji, ale nie mieli wpływu na moje serce.
Tak było do tej pory, dopóki nie zaczęłam czytać historii o nich, o ich prorokach, i wtedy zaczęłam rozumieć , że jestem częścią czegoś większego. Im głębiej poznawałam księgi Tanach, tym bardziej rozumiałam, dlaczego tak ważne jest, że Pan zachował je dla nas. On miał plan posłać Zbawiciela – kogoś, kto zbawi ludzi, którzy ponieśli porażkę przestrzegając Prawa — nadanego im, aby uczynić ich lepszymi. Przykazania nie miały na celu związywać, ale stanowiły formułę szczęśliwszego i zdrowszego życia dla wybranych przez Boga ludzi. Jednak ludzie mogli funkcjonować tylko w oddzieleniu od swojego Stwórcy. Dlatego On postanowił posłać im Mesjasza, aby Ten przyszedł i uczynił ich życia lepszymi.
A potem przyszedł Jeszua. I znów nie zdołaliśmy dostrzec tego, czego Pan dla nas dokonał.
W tym miejscu specjalnie robię ten manewr słowny – „oni-my”. Chodzi o to, że nie są to po prostu historie o moich przodkach, ale fakty, przez które mój naród dzisiaj cierpi. Brakuje nam prawdy o naszej tożsamości. My Żydzi, byliśmy powołani, aby przedłużać ród Mesjasza z pokolenia w pokolenie, dopóki pewnego dnia, Jeszua nie urodził się pod bardzo jasną gwiazdą, w bardzo ciasnej stodole. A po tym, byliśmy wezwani — naśladować Go, i objawiać Go w całej Jego chwale ginącemu światu. Ale znowu, wszystko, co byliśmy w stanie zrobić – to stworzyć przepaść pomiędzy sobą a Bogiem, który raz po raz próbuje dotrzeć do nas i stać się nam bliższy.
Wracajmy.
Moja żydowskość to nie jest mój nos, i nie moje zwyczaje, ani nawet moje praktyki religijne. To fakt uświadomienia sobie, że jestem częścią Bożego planu, gdzie z dumą stoję pomiędzy ludźmi, którzy zostaną użyci w tak cudowny sposób. I jestem wdzięczna, że nawet w tym świecie, gdzie słyszę, że nie mogę być jednocześnie Żydówką i wierzyć w Jeszua jako w Mesjasza, znam sedno Bożego Prawa, które jest nie tylko dla Jego narodu, ale dla całego świata. I nikt nie może mi zarzucić, że to zmienia istotę tego kim jestem. Ponieważ w rzeczywistości, to właśnie jest mój związek z moim żydowskim narodem.
Autor – Rachel Rothspan / jewsforjesus.org
Żródło – ieshua.org
Polska — Anna Skliarenko
Мой еврейский нос
Последнее: 26.07. Спасибо!